Przed nami kolejne Święta Bożego Narodzenia. Telewizje, pewnie jak zwykle uraczą nas lawina tych samych bożonarodzeniowych hitów. Będzie więc dużo choinek, facetów w czapkach Mikołaja, romantycznych a czasem zwariowanych komedii i masę kina familijnego. No i oczywiście Kevin który po raz dwudziesty któryś znów sam zostanie w domu, bądź zmierzy się z groźnymi przestępcami sam w Nowym Jorku.
Kino lekkie z motywem świątecznym, a więc miło się to ogląda w takie dni. Jednak co to za przyjemność oglądać po raz setny te same produkcje. Tuż przed Świętami proponuje Wam, więc coś zupełnie innego. Motyw Świąt Bożego Narodzenia przepełnia ten film do szpiku, choć ani Mikołajowych czapek, ani choinek tam nie zobaczymy. Nie będzie też słynnych gwiazdkowych hitów, a kolęda, bodaj jedna się tam trafi. Cicha Noc i to na napisach końcowych. Jak to możliwe?
Bowiem film jaki Wam proponuje to „Narodzenie” Jest to po prostu z wielkim rozmachem nakręcona opowieść fabularna o wydarzeniach sprzed 2000 lat jakie miały miejsce w Betlejem. Film z jednej strony pieczołowicie oddaje przekaz ewangeliczny o tym wydarzeniu, ale z drugiej strony odziera ten przekaz z świętej otoczki czy patosu. Nie zobaczymy też bajkowej opowieści o małym Jezusku rodzącym się gdzieś na sianku w dalekiej Ziemi Świętej. Jest to natomiast zapierająca dech w piersiach, bardzo realistyczna opowieść, która dodatkowo wciąga po uszy. Poznajemy w nim także to czego nie wyczytamy w Ewangeliach realia codziennego życia w Nazaretu, relacje społeczne, napiętnowanie ze strony znajomych- także Maryi no bo przecież była w ciąży nie mając jeszcze męża. No i poświęcenie Józefa.
Wszystko to ogląda się naprawdę dobrze.
„Narodzenie” to nie kościołkowa czy bajkowa opowieść o Bożym Narodzeniu, ale realistyczny, mocny film. To jest właśnie jego siłą. Polecam „Narodzenie” To idealny film na Święta, który przy okazji pomoże nam uświadomić sobie to co tak naprawdę Świętujemy i tym samym odciąć się trochę od komercyjnego obrazu Świąt.
